 |
|
 |
|
Sol
Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 445 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Kobieta
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany: Czw 21:14, 13 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Jakie są rozmiary prezerwatyw?
Standardowa europejska prezerwatywa przewidziana została na członek o średniej długości ok. 14 cm podczas wzwodu (wg raportu Kinseya z 1948 roku – 15,25 cm, wg badania Wessellsa z 1996 roku – 13 cm). Rozmiar takiej średniej statystycznej gumki to ok. 180 mm długości i ok. 53 mm w obwodzie. Ludzie (i prącia) są jednak różni i okazało się, że to, co dobre dla Europejczyków, jest zbyt duże dla Hindusów (mających najmniejsze członki na świecie – w czasie wzwodu 12,5 cm), ale zbyt małe dla Sudańczyków, szczęśliwych posiadaczy największych penisów świata, w stanie erekcji osiągających 19–20 cm. Prezerwatywy w zależności od rynku zbytu produkuje się w trzech podstawowych rozmiarach: L (afrykański), M (europejski) i S (azja- tycki). Jednak w obrębie każdej z trzech grup pojawiają się kondomy dłuższe i nieco szersze niż standardowe (np. Durex Comfort XL, Unimil Special Collection XXL, RFSU Okeido, Contex Extra Large), co w większości przypadków służy jedynie poprawie samopoczucia (rozciągliwy lateks jest w stanie dopasować się do większego rozmiaru), a w związku z tym świetnie się sprzedaje. Na polskim rynku do największych należy Durex Comfort XL, liczący 218 mm długości i 63 mm w obwodzie. Dla równowagi istnieją też kondomy dla wyjątkowo ubogo wyposażonych panów, nazywane „ściśle przylegającymi” (np. Exotica Snugger Fit, Durex Close Fit czy RFSU Mamba).
Dlaczego się śmiejemy?
Istotą śmiechu jest jego społeczne podłoże. Ludzie samotni, stroniący od towarzystwa, są najczęściej określani jako mrukliwi i ponurzy. Dla odmiany „dusze towarzystwa” są zazwyczaj postrzegane jako osoby dowcipne. Ludzie, którzy potrafią dobrze rozśmieszać innych, są bardziej cenieni, nawet jeśli ich pozostałe talenty są mierne. Okazuje się również, że osoby uznawane za dowcipne mają większe powodzenie u płci przeciwnej. I mężczyźni, i kobiety deklarują, że wysoko cenią sobie poczucie humoru u partnera. Gdy przychodzi do oceny atrakcyjności konkretnych osób, okazuje się, że kobiety nadal wybierają tych mężczyzn, którzy potrafią je rozśmieszyć. Natomiast kobiety, które są bardzo dowcipne, wcale nie są przez mężczyzn uważane za atrakcyjne seksualnie. Panowie rozróżniają zdolność „wytwarzania” dowcipu, czyli rozśmieszania innych, oraz „reagowania” na dowcip, czyli tego, na ile ktoś potrafi docenić ich żart. U partnerek seksualnych cenią wyłącznie to drugie. Kobiety natomiast jednakowo cenią u partnera obie składowe poczucia humoru.
Dlaczego? Jedną z odpowiedzi znaleźć można w książce Geoffreya Millera „Umysł w zalotach”. Autor uważa, że zdolność do „wytwarzania” dowcipu świadczy o błyskotliwości umysłu i tym samym jest świadectwem „dobrych” genów mężczyzny. Dlatego cecha ta jest ceniona przez kobiety. Z kolei dla mężczyzny śmiech, którym reaguje kobieta, jest wyrazem aprobaty dla jego osoby. Jeśli na randce dziewczyna ani razu nie „złapie” dowcipów chłopaka, można mieć pewność, że drugiej randki już nie będzie. Zdaniem Millera, pozytywna reakcja na męskie dowcipy jest sygnałem, że kobieta może być zainteresowana mężczyzną. Ewolucja obu cech („wytwarzania” dowcipu przez mężczyzn i reagowania śmiechem przez kobiety) związana była z doborem płciowym. Kobiety wybierały mężczyzn z poczuciem humoru, zaś mężczyźni nie tracili czasu na kobiety, które nie doceniały ich żartów. Być może dlatego James Bond zyskuje na uroku dzięki swojemu poczuciu humoru, natomiast śmiać będziemy się raczej z dowcipów Whoopi Goldberg, a nie Angeliny Jolie.
Przyjemność za milion
Ile kosztuje dobry samochód? Na cztery koła z najwyższej półki trzeba wydać półtora miliona dolarów. Za co właściwie tyle się płaci? Technologia i materiały. To zawsze kosztuje najwięcej. Samochody ultraluksusowe buduje się bez żadnych kompromisów i szukania oszczędności. Jeśli zachodzi potrzeba, auto może być wykończone nawet złotem! Tak było w przypadku legendarnego McLarena F1. Cywilny bolid produkował ogromne ilości ciepła. Żeby je odprowadzić i nie uszkodzić cennego silnika, wszystko, co pod maską, osłonięto złotą blachą (ten metal podobno najszybciej wymienia ciepło). Równie łatwo wytłumaczyć milionowy rachunek za auto Pagani Zonda – legendarne włoskie maszyny mają nadwozie wykonane z włókna węglowego.
Postępująca globalizacja pogłębia kontrasty. Mówi się o oszczędzaniu paliwa i głodzie w Afryce, ale to nie przeszkadza, żeby na rynku pojawiały się nowe manufaktury luksusu. Jak holenderski Spyker Cars – firma, która przejęła znak firmowy po dawnej wytwórni silników lotniczych i w ciągu kilku lat zbudowała całą armadę aut od nowa. Spykery biją inne auta na głowę dbałością o detale. Wszystko jest wykańczane ręcznie, z precyzją równą szwajcarskimu zegarmistrzowi. Blachę desek rozdzielczych poleruje się drewnianymi kołkami, dobiera najbardziej miękkie i pachnące gatunki skóry. Każdy samochód budowany jest pod czujnym okiem właściciela. Ten może zawsze przylecieć do fabryki na inspekcję lub kontrolować postęp pracy przez specjalnie dla niego stworzoną stronę internetową.
Co tak naprawdę liczy się w przypadku drogich samochodów? Na pewno nie osiągi, bo bogaci kierowcy nie są sportowcami i rzadko pasjonują się pokonywaniem granicy własnego strachu. Wśród nich nie ma wielu takich, którzy pojadą samochodem ponad 300 kilometrów na godzinę. Nie mówiąc już o tym, że tylko jeden lub dwóch spośród właścicieli Bugatti Veyron przekroczy magiczne cztery setki na liczniku, co – jak udowodniono – ten samochód umożliwia w standardzie. Pęd i jego wymiar nie mają specjalnego znaczenia. Liczy się przede wszystkim prestiż i duma, że konkurenci nie mają zabawki za milion. To właśnie tłumaczy tempo, w jakim sprzedała się miniseria złożona z 5 sztuk Bugatti Veyron w odmianie Pur Sang. Od Veyronów „zwyczajnych” (choć w przypadku takiego auta trudno mówić, że jest zwyczajne) Pur Sang różni się tylko brakiem lakieru i wypolerowaną do żywego karoserią. Takie auto jest wprawdzie o 100 kilogramów lżejsze, ale też kosztuje prawie 1,4 miliona euro (bez podatku!). Ultraluksusowe samochody na stoisku salonu motoryzacyjnego stały tylko 24 godziny. Wszystkie znalazły właścicieli na pniu.
Koniec.
Post został pochwalony 2 razy
|
|