Autor Wiadomość
manko
PostWysłany: Nie 1:09, 15 Mar 2009    Temat postu: Re: 14.03.2009

Sol napisał:
Prowadzone dotąd bez większych rezultatów rozmowy polskiego PGNiG z Gazpromem będą się toczyć także na szczeblu rządowym. Tak wynika z deklaracji podpisanej w Warszawie po zakończeniu dwudniowego spotkania przedstawicieli Polski i Rosji. Dla Polski to zła wiadomość. Zawierane przez rosyjski rząd umowy gazowe podpisywane są na kilkanaście, a nawet ponad 20 lat. Tymczasem Polska liczyła na podpisanie krótkich, najwyżej pięcioletnich kontraktów.

W tym czasie ma bowiem według planów rządowych ruszyć gazoport w Świnoujściu, którym ma płynąć do Polski skroplony gaz z Bliskiego Wschodu. Jeśli Rosjanie nakłonią nas do podpisania długoterminowej umowy międzyrządowej, inwestowanie w niezależny od Gazpromu gazoport stanie się nierentowne na długie lata.

Dla nas najistotniejsza jest cena gazu. Dziwne, że przeciętny obywatel Polski woli tani gaz z Rosji, a nie ma ochoty przepłacać za import gazu z innych źródeł, z reguły o kilkadziesiąt do kilkuset procent droższy. Dla mnie Rosja jest dobrym dostawcą gazu. Sprawdzonym od lat i niezawodnym jeżeli chodzi o poziom i terminowość dostaw (pomijam wypadki losowe czy uwarunkowania zewnętrzne).

Również kontrakty wieloletnie są bardziej wiarygodne niż krótkoterminowe. Eksploatacja źródeł gazu jest ogromnie kosztowna, wymaga dużych nakładów inwestycyjnych. Dlatego rozłożenie tych kosztów np. na dwadzieścia lat skutkuje znacznie niższą ceną gazu niż przy rozłożeniu kosztów inwestycji np. na pięć lat. Takie są prawa ekonomii i wolałbym aby firmy (oraz rząd przy gwarancjach państwowych) nimi się kierowały - a nie wydumanymi zagrożeniami dostaw, straszeniem "zakręceniem kurków" czy bajaniem o dywersyfikacji dostaw gazów.
Sol
PostWysłany: Sob 23:40, 14 Mar 2009    Temat postu: 14.03.2009

*Gruzińskie władze zamierzają wystawić na przetarg źródła z których pochodzi znana na całym świecie woda mineralna. Przetarg może się okazać skandalem, gdyż dotychczasowi właściciele wody „Borżomi" wcale nie chcą wyzbywać się biznesu.

Zwycięzca przetargu jest już ponoć znany. Ma nim być rosyjska firma "Wimm-Bill-Dann" - jeden z największych producentów napojów bezalkoholowych.

Dziennik "Izwiestia" twierdzi, że straty związane z nałożeniem trzy lata temu rosyjskiego embarga na import wody "Borżomi szacuje się na 25 milionów dolarów, więc przejęcie przez Rosję źródeł gruzińskiej wody może pomóc w jej powrocie na rosyjski rynek.

Według obserwatorów, przejęcie wody "Borżomi" przez firmę "Wimm-Bill-Dann" nie będzie niespodzianką. Szefem Rady Dyrektorów i jednym z głównych akcjonariuszy przedsiębiorstwa jest Dawid Jakobaszwili, który urodził się w Gruzji, a w tej chwili jest zaliczany do setki najbogatszych biznesmenów - rosyjskich, nie gruzińskich.

mm/IAR

*Urzędnicy z Browar pod Kijowem mają myć głowę, czyścić paznokcie i pastować buty. Nie mogą kłamać ani brać łapówek. Tak nakazuje nowoprzyjęty kodeks pracowników urzędów.

Dziennik "Segodnia" pisze, że na Ukrainie kulturalni urzędnicy są rzeczą tak rzadką, jak śnieg w maju. W Browarach postanowiono zmienić tę sytuację.

Tamtejsi urzędnicy mają być kreatywni i mili w kontaktach z petentami. W specjalnym kodeksie przygotowanym przez Radę Miejską napisano, że nie mogą brać łapówek, awanturować się, ani kłamać. Co więcej, muszą przychodzić do pracy z umytą głową, czystymi paznokciami i w wypastowanych butach.

Przestrzeganie kodeksu będą sprawdzać anonimowi kontrolerzy udający petentów. Za naruszanie przepisów urzędnicy będą karani, a nawet zwalniani.

mm/IAR

*Polscy parlamentarzyści i eurodeputowani jadą do Mińska, by zapobiec rozpędzeniu przez milicję niedzielnego zjazdu Związku Polaków na Białorusi

Zastraszani członkowie ZPB

– Mamy informacje, że działacze związku byli zastraszani i poddawani silnej presji, by nie przybyli w niedzielę na obrady – powiedział „Rz” poseł Adam Lipiński (PiS). Prawdopodobnie Andżelice Borys i około 200 jej współpracownikom uda się jednak zebrać w Grodnie. Milicjanci raczej nie będą usiłowali temu zapobiec, na przykład nie wpuszczając na salę obrad członków Związku Polaków na Białorusi. Nie wiadomo jednak, czy nie będą mieli problemów później, gdy polscy parlamentarzyści wyjadą z Białorusi.

Zgodnie z białoruskim kodeksem karnym za działalność w nielegalnej organizacji lub udział w nielegalnym zgromadzeniu grożą bowiem kary.

Oczywiście nawet jeśli zjazd się odbędzie, nie będzie to oznaczało automatycznej zgody Mińska na legalną działalność organizacji. Zdaniem niektórych polskich polityków i dyplomatów najbardziej prawdopodobne jest, że dalej trwać będzie taka sytuacja, jak obecnie: ZPB jakoś funkcjonuje, ale z punktu widzenia władz białoruskich jest to działalność nieformalna albo nawet nielegalna.

W 2005 r. Mińsk nie uznał bowiem wyników zjazdu ZPB, na którym na prezesa organizacji wybrano Andżelikę Borys – i doprowadził do zwołania kontrolowanego przez władze „antyzjazdu”. W ten sposób powstało akceptowane przez białoruski rząd kierownictwo ZPB z Józefem Łucznikiem na czele. Jednak Andżelika Borys i jej współpracownicy nie pogodzili się z tym i działają nadal. Także władze w Warszawie uznają tylko kierownictwo ZPB z Andżeliką Borys na czele.

„Nielegalny” związek funkcjonuje, choć jego działaczy nęka milicja, wzywając co pewien czas na przesłuchania i zarzucając rozmaite wykroczenia, na przykład chuligaństwo.

Nie ma pomysłu, co zrobić potem

Opozycja twierdzi, że polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych jest nieskuteczne. – Usiłowało robić jakieś ruchy ponad głowami polskich działaczy, co zakończyło się fiaskiem. Reżim dalej dokręca śrubę, nie zwracając uwagi na polskie gesty dobrej woli – uważa poseł Lipiński.

– Trwa polsko-białoruski dialog dyplomatyczny, ale ciągle nie ma reakcji na wspierany przez nas postulat Związku Polaków na Białorusi, aby władze białoruskie rozpoczęły dialog ze związkiem – przekonuje z kolei poseł Robert Tyszkiewicz (PO).

Tak czy inaczej nikt nie ma na razie pomysłu na rozwiązanie sprawy. Szanse na zalegalizowanie ZPB są nikłe, choćby dlatego, że oznaczałoby to przyznanie się Mińska do błędu i wiązało się z koniecznością likwidacji zarządu kierowanego przez Józefa Łucznika. Połączenia „ZPB Borys” i „ZPB Łucznika” zdecydowanie zaś nie chcą polscy działacze skupieni w „nielegalnym” związku.

– Ostatecznością byłoby zarejestrowanie nowej polskiej organizacji, ale z tym trzeba poczekać – uważa eurodeputowany Jacek Protasiewicz (PO). Dlaczego? Bo oznaczałoby to rezygnację ze zgromadzonego przez lata majątku ZPB, w tym ze zbudowanych za polskie pieniądze Domów Polskich w wielu białoruskich miastach.

Piotr Kościński

Rzeczpospolita

*Putin zastawia gazową pułapkę na Polskę
13.03.2009, 12:48:51, Jakub Mielnik


Polska ustępuje w gazowych negocjacjach z Rosją.

Prowadzone dotąd bez większych rezultatów rozmowy polskiego PGNiG z Gazpromem będą się toczyć także na szczeblu rządowym. Tak wynika z deklaracji podpisanej w Warszawie po zakończeniu dwudniowego spotkania przedstawicieli Polski i Rosji. Dla Polski to zła wiadomość. Zawierane przez rosyjski rząd umowy gazowe podpisywane są na kilkanaście, a nawet ponad 20 lat. Tymczasem Polska liczyła na podpisanie krótkich, najwyżej pięcioletnich kontraktów.

W tym czasie ma bowiem według planów rządowych ruszyć gazoport w Świnoujściu, którym ma płynąć do Polski skroplony gaz z Bliskiego Wschodu. Jeśli Rosjanie nakłonią nas do podpisania długoterminowej umowy międzyrządowej, inwestowanie w niezależny od Gazpromu gazoport stanie się nierentowne na długie lata.

- Wygląda na to, że PGNiG i Gazprom nie mogą się porozumieć i potrzebują asysty rządów, tyle że w praktyce europejskiego przemysłu gazowego umowy zawierają firmy, a nie rządy. Niespotykane jest zamieszczanie w umowach międzyrządowych szczegółów ściśle handlowych, np. cen za przesył czy rocznych ilości kontraktowych. Umowy międzyrządowe zastępują w praktyce handlowe porozumienia na sprzedaż i przesył gazu ziemnego w relacjach Gazpromu z partnerami na Białorusi, Ukrainie czy w Kazachstanie - mówi "Polsce" były minister gospodarki Piotr Woźniak, zwracając uwagę, że takich umów jak z Polską Rosjanie nie zawierają z żadnym z krajów zachodniej Europy.

Umowa na wizytę Putina
Polsko-rosyjskie negocjacje nabrały tempa przed planowaną na kwiecień wizytą rosyjskiego premiera Władimira Putina w Polsce. Już w poniedziałek odpowiedzialny za rozmowy z Rosjanami wicepremier Waldemar Pawlak dostał podpisaną przez premiera dyspozycję do rozpoczęcia rozmów. Jednak Moskwa przy okazji przedłużenia kontraktów gazowych zamierza upiec także kilka innych pieczeni na jednym ogniu.

Chodzi m.in. o wyciśnięcie na Polsce możliwie jak najniższych opłat za tranzyt rosyjskiego gazu na Zachód. Rosjanie umiejętnie rozgrywają fakt, że w tym roku wygasają umowy na dostawy 2,5 mld metrów sześciennych gazu rocznie, które PGNiG podpisał z kontrolowanym przez Gazprom pośrednikiem, ukraińską firmą RosUkrEnergo.


Po styczniowej wojnie gazowej z Ukrainą Rosjanie zdecydowali się wyeliminować z rynku RUE, który dostarczał do Polski 2,5 mld metrów sześciennych środkowoazjatyckiego gazu rocznie. Gdy Rosjanie cofnęli poparcie dla tej spółki, gaz, który pokrywa około 20 proc. naszego zapotrzebowania, przestał płynąć. PGNiG bezskutecznie próbował wymusić na Gazpromie przejęcie zobowiązań pośrednika.


Tranzyt za dostawy
Dopiero w miniony poniedziałek rosyjski dziennik "Kommiersant" napisał, że Rosjanie zgodzili się ustąpić przed polskimi żądaniami. Według gazety Polska miała w zamian przystać na obniżenie opłat za tranzyt gazu na zachód Europy.
- Nie zamierzam komentować doniesień rosyjskiej prasy ani spekulować na temat kierunku, w jakim potoczą się rozmowy międzyrządowe z Rosjanami - mówi "Polsce" Maciej Woźniak, główny doradca premiera Tuska do spraw bezpieczeństwa energetycznego.

Jednak doniesienia "Kommiersanta" potwierdza także Agencja Reutera, która relacjonując przebieg polsko-rosyjskich rozmów w Warszawie, pisze, że Polska zgodziła się na renegocjowanie obowiązującej od 1993 roku umowy tranzytowej z Rosją.

Władimir chce rządzić rurą
- Moskwa będzie grać opłatami tranzytowymi, by uzyskać większą kontrolę nad drugą nitką rurociągu jamalskiego, który ma biec przez Polskę - tłumaczy anonimowy analityk Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Po skompromitowaniu przez rosyjski szantaż ukraińskiego tranzytu rura jamalska jest głównym szlakiem dla rosyjskiego gazu płynącego do Europy.

Budowa drugiej nitki tej gazowej magistrali znajduje się na liście tematów, które ma negocjować wicepremier Waldemar Pawlak.



Jakub Mielnik

*Rosja nie zrehabilituje ofiar Katynia
13.03.2009, 11:56:04, Wacław Radziwinowicz


Wczoraj moskiewski sąd po błyskawicznej, 15-sekundowej naradzie kolejny raz odmówił prawa do rehabilitacji jednej z ofiar zbrodni katyńskiej - porucznika Stanisława Karnkowskiego.

O rehabilitację oficera i jeszcze 15 innych Polaków z ponad 22 tys. zamordowanych w 1940 r. przez NKWD stara się przed kolejnymi sądami rosyjskie stowarzyszenie Memoriał badające zbrodnie bolszewickie. Główna Prokuratura Wojskowa odmówiła rozpatrzenia tych wniosków i wydania jakiejkolwiek decyzji, zasłaniając się tym, że nie zachowały się dokumenty postępowania karnego, w wyniku którego rozstrzelano Polaków.

Z prokuratorami zgodził się sąd rejonowy moskiewskiej dzielnicy Chamowniki, do którego odwołał się Memoriał. Tam sędziowie nie chcieli wziąć pod uwagę tego, że stalinowskie Biuro Polityczne, podejmując decyzję o rozstrzelaniu polskich jeńców, rozkazało zrobić to bez śledztwa i sądu. Przyjmowali natomiast argumenty prokuratorów, że do końca nie wiadomo, co w 1940 r. stało się z osobami, których rehabilitacji chce Memoriał, bo nie zidentyfikowano ich wszystkich w zbiorowych grobach na miejscach straceń.

Wczoraj Aleksandr Gurianow, szef polskiej sekcji Memoriału, występując na rozprawie przed sądem miejskim, powołał się na precedens Raula Wallenberga, dyplomaty szwedzkiego zamordowanego po wojnie przez NKWD. Dokumenty w jego sprawie też się nie zachowały, jego ciała nie znaleziono, ale Szwed został zrehabilitowany. Gurianow przypomniał też, że wydobyte z mogiły w Katyniu ciało Karnkowskiego zostało zidentyfikowane jeszcze w 1943 r., a rosyjska prokuratura wojskowa cztery lata temu w piśmie przesłanym krewnemu porucznika potwierdziła, że został on rozstrzelany.

Sąd jednak przychylił się do zdania prokuratora wojskowego argumentującego, że nie można rozpatrywać "każdego wniosku o rehabilitację", bo może go złożyć każdy człowiek na świecie, "np. z Zimbabwe". Trzy rozpatrujące sprawę sędziny natychmiast orzekły, że Karnkowski nie może być zrehabilitowany.

Po wczorajszej rozprawie Gurianow powiedział "Gazecie", że Memoriał wkrótce złoży skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie pomordowanych Polaków, którym rosyjskie sądy i prokuratura odmówiły rehabilitacji.


Źródło: Gazeta Wyborcza

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group