manko |
Wysłany: Pon 9:43, 30 Mar 2009 Temat postu: |
|
anowi napisał: | Oba te zespoły zjawisk są dobrze udokumentowane, ale przeczą przypuszczeniom wielu Amerykanów sądzących, że społeczeństwo, w którym religia nie odgrywa większej roli, musi być "na wskroś niemoralne, pełne zła i nieprawości".[/i] |
I tu tkwi błąd w rozumowaniu. Przypuszczenia "wielu Amerykanów" są nic nie warte, opierają się bowiem na przesądach a nie na logice.
Założenie, że religia czy wiara jest źródłem jakichkolwiek pozytywów w kulturze społecznej jest nieuprawnione. Znane są czasy, gdy religia tworzyła napięcia społeczne między różnymi wyznanami (wojny religijne, zagłada pewnych grup wyznaniowych). Tworzy je również dzisiaj (islam, chrześcijaństwo), tylko rozdzielenie terytorialne wyznawców tych religii zabezpiecza przed starciami. Chociaż są kraje gdzie to napięcie, będące pochodną od religii, nadal rozbija solidarność społeczną.
Warianty skandynawskie cechuje właśnie odejście od znaczenia wyznania czy religii w ocenie społecznej. Nie jest bowiem ważne kto w co wierzy i czy w ogóle wierzy, ważniejsze jest jakim jest członkiem lokalnej społeczności. Pozytywem staje się uczynny, porządny człowiek - a nie wyznawca określonego odłamu wyznaniowego. W Polsce trudne jeszcze do pomyślenia. Bo czy uczciwy, solidny i inteligentny Żyd nie jest zawsze gorszy od pierwszego, lepszego katolika? Zwłaszcza na wsiach ludzi ocenia się po tym czy "chodzą do kościoła". Inne cechy jak: awanturnictwo, przemoc, pijaństwo są mniej istotne w ocenie - byle był katolikiem. Znam osobę niewierzącą w pewnym małym miasteczku, która chodzi co niedzielę do kościoła tylko po to, aby nie zostać "wyklętą" przez sąsiadki jako ateistka. Bo wtedy życie wśród tak uprzedzonych ludzi zamieniłoby się w piekło na ziemi.  |
|
anowi |
Wysłany: Pon 0:43, 16 Mar 2009 Temat postu: "Nigdy się nad tym nie zastanawiałem" |
|
W krainie niewierzących
Wszyscy jako tako zorientowani wiedzą, że Dania i Szwecja to jedne z najmniej religijnych krajów świata
Potwierdzają to liczne sondaże, w których zadaje się pytania o wiarę w Boga, znaczenie religii w życiu osobistym, wiarę w życie po śmierci i chodzenie do kościoła. Wiadomo również, że w rozmaitych rankingach uwzględniających średnią długość życia, poziom opieki nad dziećmi, wykształcenie, równość ekonomiczną, standard życia i konkurencyjność Dania i Szwecja plasują się w czołówce.
Oba te zespoły zjawisk są dobrze udokumentowane, ale przeczą przypuszczeniom wielu Amerykanów sądzących, że społeczeństwo, w którym religia nie odgrywa większej roli, musi być "na wskroś niemoralne, pełne zła i nieprawości".
Phil Zuckerman, socjolog z Kalifornii, spędził 14 miesięcy w Skandynawii, rozmawiając z setkami Duńczyków i Szwedów o religii. Nie było to łatwe zadanie. Ale to czego doświadczył on, jego żona i dzieci było dokładnym przeciwieństwem powszechnej amerykańskiej opinii: "To wyraźnie niereligijne społeczeństwo okazało się moralne, stabilne, ludzkie i zdecydowanie dobre" – oświadczył badacz.
Zuckerman, socjolog z Pitzer College w Claremont (Kalifornia), zawarł swoje spostrzeżenia dotyczące religii w Szwecji i Danii w opublikowanej w 2008 roku książce "Society Without God". Będą one dla wielu zaskoczeniem, podobnie jak były dla niego. Wielu ludzi niewierzących, z którymi prowadził on rozmowy nieformalne oraz nagrywane na taśmę wywiady o określonej strukturze, wcale nie miało do religii wrogiego stosunku. Zazwyczaj obruszali się na określenie „ateista”. Zdecydowana większość z nich była ochrzczona, a wielu brało kościelny ślub.
Choć nie akceptują oni większości nauk chrześcijaństwa, określają siebie jako chrześcijan i na ogół byli zadowoleni z przynależności do Duńskiego Kościoła Narodowego lub Kościoła Szwecji, tradycyjnych w tych krajach form luteranizmu. Ale jednocześnie "często nie mieli zbytniej ochoty na rozmowę o religii", pisze Zuckerman, "a naciskani zwykle nie mieli wiele do powiedzenia w tej sprawie".
Czy byli tak powściągliwi, ponieważ, co jest typowe dla Skandynawów, uważają religię za sprawę prywatną? Czy, jak twierdzi pewien luterański biskup z Danii, jeśli tylko poskrobać tę powierzchnię, można odkryć głęboką religijność?
"Skrobałem przez cały rok – pisze Zuckerman. – Skrobałem, skrobałem i skrobałem". I w rezultacie stwierdził, że "religia to nie tyle kwestia prywatna, co raczej nieistotna". Jego rozmówcy nie przywiązywali do niej wagi.
Za powściągliwością Zuckerman znalazł coś, co określił jako "życzliwą obojętność", a nawet „zupełną nieświadomość". Kluczowym słowem wyrażającym w rozmowach tę "życzliwą obojętność" było "nice" (ang. przyjemny, miły, ładny). Religia ich zdaniem jest "nice". Jezus był "miłym człowiekiem, który nauczał miłych rzeczy". A w Biblii jest "mnóstwo ładnych opowieści i zdrowych morałów, prawda?".
Poza tym kryła się zupełna nieświadomość. Inteligentni, wykształceni Duńczycy i Szwedzi reagowali na pytania o Boga, Jezusa lub śmierć jak na kompletną nowość. "Nigdy się nad tym nie zastanawiałem", powiedział jeden z rozmówców, dodając: "To zabawne słyszeć pytania o kwestie, o których nigdy w życiu nie myślałem".
Ta obojętność lub nieświadomość w kwestiach religijnych bywa czasami subtelnie narzucana. "W Danii »Bóg«, to jedno z najbardziej kłopotliwych słów, jakie można wypowiedzieć", powiedział Zuckermanowi pewien pastor. "Łatwiej biegać nago po mieście niż rozmawiać o Bogu".
Pewien człowiek wspominał szok, jaki przeżył, kiedy jego znajomy, po kilku drinkach, wyznał, że wierzy w Boga. "Mam nadzieję, że nie uznasz przez to, że jestem złym człowiekiem", prosił znajomy.
Niezależnie od tego, czy mamy tu do czynienia z konformizmem społecznym, Zuckerman był pod wielkim wrażeniem rzeczowości, z jaką wielu jego rozmówców mówiło o śmierci, bez lęku czy niepokoju, oraz ich braku zainteresowania egzystencjalnymi poszukiwaniami jakiegoś sensu życia.
Wielu myślicieli, zarówno wierzących, jak i niewierzących, mówiło o czymś w rodzaju wrodzonego instynktu religijnego. W obliczu tajemnicy śmierci lub zagadki sensu życia ludzie podobno są skazani na zwracanie się ku religii lub czemuś w tym rodzaju. Doświadczenia ze Skandynawii nie pozwalają Zuckermanowi zgodzić się z tym poglądem.
"Z powodzeniem może istnieć społeczeństwo, w którym większość ludzi niezbyt obawia się śmierci i jednocześnie nie przywiązuje większej wagi do sensu życia", wnioskuje Zuckerman.
Czy ci Skandynawowie to dowód, że Sokrates się mylił, i że warto wieść bezrefleksyjny żywot? Zuckerman podkreśla, że jego rozmówcy nie byli pogrążonymi w rozpaczy nihilistami, lecz "na ogół szczęśliwym ludźmi wiodącymi produktywne, twórcze i spełnione życie".
Andre Comte-Sponville, francuski filozof, którego "Książeczka o ateistycznej duchowości" opublikowana została w 2007 roku, twierdzi, że jednostki mogą dobrze żyć bez religii, ale społeczeństwo, a nawet ludzkość jako całość potrzebuje więzi, które można uważać za "święte" przynajmniej w sensie czegoś, "co usprawiedliwia, jeśli to konieczne, poświęcenie naszego życia".
Wierność wobec odziedziczonych wartości, "niereligijność", która jest "czymś więcej niż pustą skorupką lub elegancką formą amnezji" to ateistyczna odpowiedź Comte-Sponville’a na postawione przez niego pytanie: "Co pozostanie z chrześcijańskiego Zachodu, kiedy przestanie on być chrześcijański?".
Pokrzepienie mógłby on znaleźć w Skandynawii i sporządzonym przez Zuckermana opisie "kulturowej religii", którą socjolog tam odkrył. Jego rozmówcy afirmowali chrześcijaństwo, które wiązało się przede wszystkim ze "świętami, śpiewaniem, opowieściami i jedzeniem", ale nie z Bogiem lub wiarą, z obrzędami oznaczającymi ważne momenty w życiu, ale nie z religijnym sensem tych obrzędów.
Inni mogliby dziwić się lub nawet obruszać na ten jawny dysonans, ale Zuckerman, porównując go do doświadczeń wielu Żydów w Stanach Zjednoczonych i Izraelu, stara się go zrozumieć i twierdzi, że zjawisko to zasługuje na o wiele obszerniejsze badania na całym świecie. Ta kulturowa religia może być po części wyjaśnieniem tych aspektów życia w Danii i Szwecji, które Zuckerman podziwia.
Kiedy zapytał on 68-letniego Jensa o źródła bardzo etycznej kultury duńskiej, tamten odpowiedział: "W głębi ducha jesteśmy luteranami – ja jestem ateistą, ale wciąż patrzę na innych jak luteranin: pomagać bliźniemu swemu. Tak, to stare dobre przykazanie moralne". |
|