Autor Wiadomość
anowi
PostWysłany: Czw 8:26, 09 Kwi 2009    Temat postu: sysem do .......!

Według sondaży dwie trzecie wyborców uważa, że politycy dokonują nadużyć. To dowód na to, że zawiódł system


Alice Miles

2009-04-08 23:27:56

W żołądku się od tego przewraca - chyba wszyscy jesteśmy w tej sprawie zgodni. Niektóre wydatki posłów pokrywane z dodatku na drugi dom (pufy, ogrzewanie patio czy usuwanie mchu) są skandaliczne. Potrafię zrozumieć, że krew się w kimś burzy. Pal sześć zlew kuchenny - ale ta banda nie chce z własnych pieniędzy płacić nawet za korek.
Czas jednak skończyć z tymi przeciekami. Kiedy słyszę, jak Jacqui Smith jest maglowana w radiu na konto tego, gdzie spędza noce, i nieśmiało protestuje, że przecież nie będzie nocować "kątem u siostry", to słyszę demokrację na kolanach. To jest minister spraw wewnętrznych, szefowa jednego z najważniejszych urzędów państwowych.

To nie nasza sprawa, gdzie pierze majtki wieczorami. Posłowie są obrzucani błotem, a to nikomu nie służy. Nieprawdziwy jest pogląd wyrażany w sondażach przez dwie trzecie wyborców, a mianowicie, że wszyscy albo prawie wszyscy posłowie dopuszczają się w tej kwestii nadużyć. To bardzo niedobrze, że społeczeństwo tak myśli. Poznaliśmy przykłady chciwości, ale generalnie zawiódł system.

Posłowie są zachęcani przez parlamentarnych urzędników do traktowania dodatku na drugi dom jako części swego uposażenia, zwiększającej je z 65 tys. do 89 tys. funtów. Te wydatki nie zostały zbiorczo odfajkowane przez leniwych urzędników, lecz jeden po drugim zatwierdzone. Zawinił system. Komisja powinna być odważniejsza i zarekomendować gruntowną rewizję roli współczesnego parlamentarzysty, obejmującą wzrost podstawowego uposażenia, jeśli uzna to za wskazane. Obecny system powstał w czasach, kiedy posłami byli mężczyźni i mieli żony, które w ciągu tygodnia opiekowały się dziećmi w okręgach wyborczych - stąd dwa domy. Dzisiejsza rzeczywistość jest inna.

Słyszałam w tym tygodniu historię, która kazała mi się zastanowić nad dodatkowymi kosztami i uciążliwościami, które spadają na rodziny naszych polityków. Podczas szczytu G20 w "Timesie" ukazał się artykuł, w którym pochwalono Sarah Brown za wystąpienie w "żakiecie za 9000". Że też ją na to stać, pomyślałam. Okazuje się, że jej nie stać. Pani premierowa nie ma własnych dochodów, odkąd jej mąż został ministrem finansów, ponieważ dla uniknięcia potencjalnego konfliktu interesów zrezygnowała z wszelkiej płatnej pracy.

Nie wolno jej przyjmować prezentów ani pożyczać ubrań, nawet przy okazji międzynarodowego szczytu. Żeby godnie reprezentować Wielką Brytanię, pani Brown musi wynajmować stroje, za każdym razem płacąc jedną dziesiątą ich wartości (pomijając rabaty). Czyli pokazanie się w tym żakiecie kosztowało ją 900 funtów.

Nie chcę mieszkać w kraju, w którym płacę za kwiaty doniczkowe posła, ale nie chcę również mieszkać w kraju, w którym żona premiera musi się targować o cenę wypożyczanych ubrań potrzebnych jej na publiczne okazje, żeby jej nie zarzucono, że ze skąpstwa kompromituje nasz kraj. Cały system jest głęboko anachroniczny. Trzeba spuścić do zlewu wiele z tych przedatowanych przepisów.

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group