anowi |
Wysłany: Śro 20:47, 22 Kwi 2009 Temat postu: |
|
"Po pięciu dniach pożar w Kamieniu Pomorskim zszedł z czołówek gazet i programów informacyjnych, zakończyła się ogłoszona przez prezydenta żałoba narodowa, skończył się korowód strażaków i inspektorów budowlanych przewijających się przez studia telewizyjne, i umilkły apele o pomoc dla pogorzelców, przysłanie sms–ów „pomagam” (koszt takiego to pewnie parę złotych dla operatora plus VAT), konserw, ciepłej bielizny i środków czystości… To ostatnie jest dowodem kompletnego już skretynienia. Rozumiem, że trzeba apelować do ludzi dobrej woli o dary, gdy w trzęsieniu ziemi traci domy jednocześnie parę tysięcy ludzi, rozumiem, że Kamień Pomorski jest gminą biedną, ale czy naprawdę nasze państwo tak już zeszło na dziady, że bez organizowanej przez media zbiórki darów nie jest w stanie się zaopiekować czterdziestu osobami?
Telewizje, co tu gadać, miały używanie – katastrofa, zapłakane kobiety, znicze, czarne żałobne pętelki to ich żywioł. Z kolei politycy, wiadomo, sterowani są telewizją, więc ochoczo rzucają się w każdą sytuację, która zapewni im oglądalność. Wiadomo, że największą oglądalność po tragedii zapewnią rządzącym groźne miny i zapewnienia, że winni zostaną znalezieni, ukarani, a w całym kraju wszystkie lokale socjalne będą po siedem razy sprawdzone.
Potem, naturalną koleją, premierowskie czy wicepremierowskie srogie miny przekładają się na schodzącą w dół panikę urzędniczą. W całym kraju urzędnicy, by się wykazać, wysyłają do socjalnych lokali kontrole. Kontrole stwierdzają to, co oczywiste – że ludzie tam nie powinni mieszkać, bo jak się zacznie palić, to po nich. I wyniki tych kontroli przesyłają do gminy. Gmina oczywiście produkuje kolejne papiery, z których ma wynikać, że się wynikami kontroli przejęła, wdrożyła i zaleciła. Adresaci tych papierów produkują kolejne papiery, mające w razie czego świadczyć, że i oni swoją część roboty wykonali.
I każdy wie doskonale, że się ludzi z tych socjalnych bud nigdzie nie przesiedli, bo niby gdzie? Nie ma pieniędzy na budowę nowych, ani nawet na remont starych. Ani nawet na instalację czujników przeciwpożarowych; kto by je zresztą konserwował, obsługiwał, ileż z tym kłopotu! Skończy się na zawieszeniu w widocznym miejscu tablicy z czerwonym paskiem, zawierającej zbawienne zalecenia na wypadek pożaru, oraz na surowym mandacie za blokowanie dróg ewakuacyjnych dla kogoś, kto miał pecha postawić w niewłaściwym miejscu rower albo skrzynkę ziemniaków. Sprawozdania z kontroli zostaną troskliwie schowane w teczkach wśród innych urzędniczych „dupochronów”, a wyciągi z nich popłyną w stronę przeciwną, ku kierownictwu, i niebawem wicepremier Schetyna albo ktoś inny pochwali się do kamer, że skontrolowano tyle a tyle obiektów, wydano tyle a tyle zaleceń pokontrolnych, pouczono, ukarano i tak dalej. W międzyczasie zainteresowanie sprawą wygaśnie, no bo ile się można ekscytować jednym pożarem, i zapanuje błogi spokój. Do czasu, aż znowu się ktoś gdzieś spali.
Założymy się?"
Rafał A. Ziemkiewicz |
|