Autor |
Wiadomość |
Mateusz |
Wysłany: Czw 4:04, 02 Paź 2008 Temat postu: |
|
a ja tak czasami mam ze sni mi sie cos co pozniej sie zdarza w rzeczywistosci...tylko numery totolotka nie chca sie przysnic (((( |
|
anowi |
Wysłany: Śro 0:34, 17 Wrz 2008 Temat postu: |
|
Zdumiewające są historie ludzi, którzy przypominają sobie swoje życie w innym świecie przed narodzinami i ludzi, którzy otrzymywali zaskakujące przekazy od swoich nienarodzonych dzieci.
Gdzie byłeś ty lub twoja dusza, zanim się urodziłeś? Jeżeli dusza jest nieśmiertelna, to czy miała "życie" przed twoimi narodzinami?
Wiele już napisano oraz zarejestrowano wiele anegdot dotyczących przeżyć przedśmiertnych. Ludzie, którzy uznani zostali za zmarłych i po chwili odzyskiwali przytomność, czasami opowiadali o doświadczeniu przebywania w innym wymiarze, gdzie często spotykali zmarłych krewnych i świetliste istoty.
Ci, którzy mówią, że przeżyli zdumiewające doświadczenie przypominające życie w świecie duchów, są świadomi życia na ziemi i mogą czasami wybierać swoje następne wcielenie lub porozumiewać się ze swoimi przyszłymi rodzicami. Niektórzy otrzymują nawet migawkę lub zmysł z przednarodzinowego królestwa.
Nasze badanie pokazuje ciągłość, że to "ten sam ty" występujesz w każdym z trzech etapów życia - w życiu przed życiem, w życiu na ziemi i w życiu po śmierci, czytamy na www.Prebirth.com. W typowym doświadczeniu przednarodzinowym duch nie nabywa jeszcze śmiertelności, przechodząc na drugą stronę życia przedziemskiego lub niebiańskiego królestwa i pojawia się lub porozumiewa z kimś na ziemi. Nienarodzona dusza często informuje, że ona lub on gotów jest na przejście z przedśmiertnego istnienia do życia ziemskiego. Po niemal dwudziestu latach zbierania i studiowania książek o PBE i porównywaniu danych z innymi badaczami zjawisk duchowych, zidentyfikowaliśmy typowe cechy, rysy i typy PBE a także to, kiedy, u kogo i gdzie one występują.
"Układałam trzyletniego Johna do snu, kiedy poprosił mnie on o bajkę do poduszki. W ostatnich tygodniach opowiadałam mu przygody jego prapradziadka: kolonizatora, żołnierza i przywódcy społecznego. Ponieważ zaczęłam inną historię, John zatrzymał mnie i powiedział: "Nie, opowiedz mi o pradziadku Robercie". Byłam zaskoczona. To był mój dziadek. Nie znałam o nim żadnych historii i nie mogłam sobie wyobrazić, gdzie on słyszał jego imię. Umarł, zanim jeszcze wzięłam ślub. "Skąd wiesz o pradziadku Robercie?", zapytałam. "Dobrze, mamusiu", odpowiedział z szacunkiem, "on był jednym z tych, którzy przyprowadzili mnie na ziemię".
Pamiętam, że ktoś mówił do mnie, nie na głos, ale bardziej w moim własnym umyśle, że wybór, kim mają być moi rodzice, nie był dobry, że nie ułożyłoby się to. Ale ja nalegałem na wejście do mojej rodziny, nie ułożyłoby się między moją matką a ojcem. Przypominam sobie, że pokazano mi różne rzeczy i zdarzenia, które mają mieć miejsce w moim życiu, nawet to, że teraz mieszkam w internacie.
Pamiętam, że znajdowałem się w ciemnym miejscu, w przeciwieństwie jednak do zaciemnionego pokoju widziałem wszystko dookoła mnie, zaś ciemność miała wymiar. Po mojej prawej stronie stała inna osoba, taka jak ja, i czekała na narodziny w świecie fizycznym. Była wśród nas starsza osoba, która była prawdopodobnie przewodnikiem, od tej pory została z nami do czasu, gdy odeszliśmy i odpowiedzieliśmy na moje pytania. Przed nami i 30 stopni pod nami mogliśmy spoglądać na Ziemię z twarzowymi wizerunkami dwóch par. Zapytałem, kim byli ludzie, których podobizny pojawiły się na Ziemi, odpowiedział, że oni chcą być naszymi rodzicami. Starszy mężczyzna powiedział nam, że nadszedł już czas, by wyruszyć. Osoba stojąca obok mnie poszła naprzód i zniknęła sprzed moich oczu. Dowiedziałem się, że teraz moja kolej, więc ruszyłem naprzód. Nagle znalazłem się w łóżku szpitalnym z innymi dziećmi znajdującymi się wokół mnie.
Michael Maguire |
|
Nola |
Wysłany: Wto 3:23, 29 Lip 2008 Temat postu: |
|
To moze opowiem cos o niesamowitych historiach, ktorchi bylam swiadkiem.
Kiedy umarla moja babcia do domu wlecial golab , ktory usiad na szafie i nie chcial odleciec....nie bal sie nawet rury od odkurzacza.... siedzial i patrzyl...dopiero potezm zadzwonil tel ze moja babcia umarla....
Z kolei przyjacielowi mojego ojca urwal sie balkon w dniu kiedy umarla jego matka, co bylo dla nas wielkim szokiem...heh
W domu moich rodzicow wisi zegar= ma on ze 100 lat, nie bije ani nie chodzi ale wisi jako antyk. I PEWNEGO DNIA- byly imieniny mojego dziadzia S.P. ( wtedy juz nie zyl) i wszyscy zapomnieli o tym i nagle najnormalniej w swiecie zegar zaczal bic!!!!!!( zabil 6 razy- moj dziadzio zmarl kilka minut po 6.00)uciekalam gdzie pieprz rosnie tak sie przestraszylam, mama dala na msze i nigdy wiecej to sie nie powtorzylo.
Kilka tygodni temu golab chcial wleciec mi do pokoju (stuknal sie glowka o szybe) zadzwonilam do DOMU ZAPYTAC CZY NIC SIE NIE STALO. Na szczescie bylo wszystko ok.Co sie okazalo- dzien wczesniej zmarla mama mojej przyjaciolki z Toronto. Jej mama byla w Polsce a ona tutaj i nikt nie mogl jej znalesc zeby zawiadomic o smierci matki..... |
|
Zosia |
Wysłany: Pon 23:50, 28 Lip 2008 Temat postu: |
|
Jacy wyjątkowi ci mieszkańcy Podkarpacia...hi..hi..hi..  |
|
Saturin |
Wysłany: Sob 15:47, 12 Lip 2008 Temat postu: |
|
Mieszkańcy Podkarpacia od kilkunastu dni opowiadają sobie niezwykłe zdarzenie.
Pewnego dnia ginie pies pana Nowaka. Czworonoga nie ma dwa dni, gdy wraca do domu jest cały brudny, a w pysku niesie ubłoconego, nieżyjącego psa sąsiada. Państwo Nowakowie, nie chcąc zatargu z sąsiadem, podejmują się wyczyszczenia zdechłego psiaka i podrzucenia go pod budę. Chodzi o to, by sąsiad pomyślał, że pies zdechł pod swoim dachem. Mija kilka godzin. Wieczorem sąsiad Kowalski puka do drzwi Nowaków, w ręce trzyma butelkę wódki. Zaproszony do stołu, mówi, że musi się napić, bo tego, co się zdarzyło, na trzeźwo nie da się zrozumieć. Nowakom przeszedł dreszcz po plecach, ale nie odezwali się ani słowem.
- Wyobraźcie sobie, że trzy dni temu zdechł mój pies. Pojechałem do pobliskiego lasu i zakopałem go - mówi Kowalski. - Dzisiaj, patrzę, a on czysty, pachnący mydłem, leży koło swojej budy! Zmartwychwstał i wrócił! Nowakowie nie wyprowadzili go z błędu. |
|
anowi |
Wysłany: Czw 22:55, 10 Lip 2008 Temat postu: niesamowite historie |
|
16 lipca 1966 roku grupa czterech nastolatków, dla rozrywki, postanowiła przeprowadzić seans spirytystyczny i wywołać ducha. Podeszli do sprawy bardzo poważnie zgromadziwszy wszystkie potrzebne przedmioty i przestudiowawszy dostępną literaturę na ten temat. Na miejsce owego seansu wybrali szczyt góry Wysoki Kamień, z uwagi na aurę tajemniczości jaką roztaczało to miejsce wokół siebie i zupełne odludzie. Seans odbył się dokładnie o północy. Celem było wywołanie ducha, związanego z miejscem w którym się znajdowali. Byli pewni, że nie wyjdzie z tego nic oprócz dobrej zabawy. Przeliczyli się.
Tuż po zakończeniu seansu nagle ucichł wiatr. Letnie, ciepłe powietrze zamarło i zgęstniało. Nie poruszało się ani jedno źdźbło trawy, ani jedna gałązka. Nastąpiła głucha cisza. Ognisko, które rozpalili, zgasło nagle tak jakby po prostu ktoś je zdmuchnął. Przerażeni rzucili się do plecaków po latarki. W tym momencie usłyszeli szelest kroków. Coś lub ktoś zaczęło się poruszać biegiem, w szaleńczym pędzie, dookoła ich obozowiska. Łamiąc z trzaskiem gałęzie, poruszając krzaki, kołysząc mniejszymi drzewami. Świecąc latarkami w ciemnościach, w kierunkach skąd dobywały się te dźwięki widzieli tylko ruszające się gałęzie i drzewa. Spanikowali. Rzucili się do ucieczki na oślep w dół zbocza.
Do najbliższej wsi, Laskówki, dotarło tylko dwóch. Byli wykończeni, przerażeni i cali pokaleczeni nocnym biegiem po lesie. Nikt nie chciał im uwierzyć w to co opowiadali. Od razu wezwano milicję.
Rankiem, po dwóch dniach od zdarzenia, rozpoczęto poszukiwania dwójki, która była w noc wywoływania duchów na górze i nie wróciła do tej pory. Trwały one sześć dni. Sześć dni w czasie których przeczesano góry na całej szerokości, od Barda po szosę Kłodzko-Złoty Stok. Chłopaków nigdy nie odnaleziono. Zostali uznani oficjalnie za zaginionych.
Po tym zdarzeniu cała dwójka, która pozostała, miała co noc koszmary senne o swojej śmierci. W każdym śnie występowała niewyraźna, wysoka postać o imieniu Aargaroth (pisownia zachowana według wywiadu jednego z chłopaków dla gazety), która, jak mówili nastolatkowie, patrzyła się jak umierają.
Pierwszy z nich zniknął bez wieści 24 lipca, osiem dni po wydarzeniu, drugi zaś dwa dni później tj. 26 lipca 1966 roku. Nigdy ich nie odnaleziono. Od 16 lipca 1966 roku do czasów dzisiejszych istnieje łącznie osiem udokumentowanych przypadków zaginięć osób, które były w dni poprzedzające zaginięcie na Wysokim Kamieniu. W większości byli to pracownicy leśni. Obecnie zbocza Wysokiego Kamienia porasta najgęstszy i najbardziej niedostępny las w całych Górach Bardzkich. Ci, którzy wracają z góry, zawsze w dzień, opowiadają o niesamowitych rzeczach jakie dzieją się na samym jej szczycie. Jak do tej pory nikt nigdy nie zdecydował się zostać tam po zmroku. Mówią, że strach ma wielkie oczy ale na Der Hohe Stein czuć nie tylko jego wzrok na sobie ale także dotyk…
 |
|