 |
|
 |
|
manko
Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 7752
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 278 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany: Wto 13:17, 28 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Sądzę jednak, że jest to sprawa ustrojowa.
Równość w biedzie zapewniał socjalizm, nie było bezrobocia, głodu, nawet pieniądze dodrukowywano w miarę potrzeby (dlatego nie można było za nie kupić tego czego się chciało, bo nie odzwierciedlały one realnej wartości towaru). Ludziom niezaradnym pomagało państwo, praca odbywała sie wg zasady: "czy się stoi, czy się leży - dwa tysiące się należy". Ludzie naprawdę ciężko pracujący mieli pensje jedynie do trzech-czterech razy większe od tych najmniej wynagradzanych (dyrektor/sprzątaczka). Cały wypracowany dochód narodowy dzielony był mniej więcej po równo. Pracować ponad przeciętność nie opłacało się, symbolem bogactwa nie był przedsiębiorca czy naukowiec - a badylarz czy taksówkarz. Szacowano wtedy, że połowa zarabianych przez przeciętnego pracownika pieniędzy idzie do podziału przez państwo.
Kapitalizm zmienił zupełnie standardy. Teraz każdy sam na siebie zarabia. Nie ma żadnych ograniczeń (poza działalnością przestępczą jak np. przemyt, oszustwa) w wielkości zarobków. Praca już nie jest wygodnym spędzaniem czasu, ale przedsiębiorca musi na zatrudnianym pracowniku zarobić. Państwo również musi mieć pieniądze na podstawowe działania (edukacja, opieka zdrowotna, wojsko, policja, administracja) oraz na pomoc dla tych niezaradnych lub poszkodowanych obywateli (renciści, emeryci, chorzy). Pieniądze państwo pobiera z podatków. Każdy obywatel płaci 19-procentowy podatek od dochodów, a także 22-procentowy podatek od towarów i usług - VAT. To z tych pieniędzy udzielana się pomoc ludziom biednym.
I teraz jest dylemat: czy podnieść podatki wszystkim obywatelom (a może tylko niektórym?) i więcej pieniędzy przeznaczyć na likwidację biedy - czy pozostawić podatki bez zmian i zgodzić się na taki poziom biedy jaki mamy obecnie. Innych rozwiązań nie ma. Gdyby ktoś zapragnął zmniejszyć dzisiejszą biedę do takiego poziomu jaki występował w PRL-u, musiałby zwiększyć podatki ludziom pracującym do 50%. Ale to nie wszystko, wtedy nie opłacałoby się już pracować i chętnych do tego brakowałoby. Bo przecież można żyć z samego zasiłku i ograniczyć swoje aspiracje. A to doprowadziłoby do upadku całego systemu, podobnie stało się w sferze emerytur, gdzie państwo nie ma środków na żądania lawinowo rosnącej liczbie emerytów przy malejącej liczbie ludzi pracujących.
Reasumując - obecna sytuacja jest najrozsądniejsza. Tak jak w gospodarce wolnorynkowej cena wyznacza równowagę między podażą i popytem, tak zarobki wyznaczają równowagę na rynku pracy. A do biedy należy podchodzić ze świadomością, że sama pomoc to za mało. Potrzebna jest motywacja ludzi biednych aby z tej biedy wyjść. Bo jak jej nie ma to i pomoc jest bezcelowa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|