 |
|
 |
|
anowi
Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 5758
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 525 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany: Czw 9:50, 26 Mar 2009 Temat postu: Polski sezon w Europie dopiero się rozpoczyna |
|
|
Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, politolog, amerykanista
Nie rozpaczajmy po prawdopodobnym niepowodzeniu starań o stanowisko sekretarza generalnego NATO dla Polaka, bo polski sezon w Europie dopiero się zaczyna.
Bez NATO nie ma bezpieczeństwa wojskowego, Rada Europy wnosi bezcenny wkład w prawa człowieka, kulturę i edukację, ale najwięcej mamy do wygrania w Unii Europejskiej, która jako jedyna ogarnia i przenika wszystkie dziedziny. NATO stoi na straży granic lub toczy dalekie wojny, Rada Europy uszlachetnia życie Europejczyków, Unia stała się życiem codziennym 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę.
Pierwszym wielkim tegorocznym rozstrzygnięciem w sprawach Unii - pierwszym, nie ostatnim - będą wybory do Parlamentu Europejskiego na początku czerwca. Wynik eurowyborów i nowy układ sił pomiędzy europejskimi partiami politycznymi zasadniczo wpłynie w kolejnych miesiącach na kluczowe decyzje personalne, polityczne, gospodarcze i wszystkie inne Unii na pięć lat kadencji Parlamentu i Komisji Europejskiej. A w kolejnych latach na jeszcze dłuższą perspektywę finansową, czyli plan siedmiu przyszłych rocznych budżetów, które zsumują się - nawet gdyby nie odbiegały istotnie od poziomu 2009 roku - do około biliona euro, przekraczającej wyobraźnię liczby o dwunastu zerach.
Jednak mogą odbiegać w górę lub w dół, mogą sygnalizować rozwój lub przeciwnie - zwijanie się Unii. Kierunek będzie zależeć częściowo od rządów państw członkowskich, ale częściowo od polityków i urzędników w unijnych centrach władzy na czele ze Strasburgiem i Brukselą.
Co konkretnie Polska może wygrać w Unii Europejskiej, a poprzez Unię - wygrać w całej Europie i świecie? Widocznych jest pięć wielkich priorytetów. Nie popadając w kult okrągłych liczb, lecz dla mnemotechniki, można dodać, że to pięć celów na drugie pięciolecie członkostwa Polski w Unii Europejskiej.
Pieniądze - to cel pierwszy, bo środek do innych celów. Nie ma sprzeczności między takim materialnym priorytetem a europejskimi wartościami. Unię stworzyli skuteczni pragmatycy na gruzach wcześniejszych idealistycznych wezwań do jedności Europy. Gra o miliony euro na inwestycje w infrastrukturę czy kapitał ludzki, o miliardy euro na rozwój i modernizację regionów i krajów, o biliony na długoterminowe wzmacnianie konkurencyjności i pozycji całej Unii w świecie - jest zgodna z nadrzędnym planem jej założycieli. Inspirowała ich teoria stosunków międzynarodowych zwana funkcjonalizmem, według której integracja gospodarcza jest drogą do integracji w innych dziedzinach i do trwałego pokoju. Teoria sprawdziła się, wyrugowała wojny z większości obszaru Europy po raz pierwszy w dziejach.
Wzmacnianiu, a nie osłabianiu Unii będą zatem służyć polskie zabiegi o przygotowanie następnej perspektywy finansowej 2014-2020 w sposób korzystny i co do ogólnych zasad, i konkretnych kwot. Najpóźniej około 2012 roku rozstrzygnie się przyszłość najważniejszych dla Polski funduszy rozwojowych, inwestycji w energię i ochronę klimatu, wsparcia dla wsi i rolnictwa oraz jednocześnie dla nauki i wysokich technologii. Tu są dla Polski największe niewiadome, najwięcej do zyskania lub stracenia.
W Strasburgu i Brukseli znaleźć można finansowe klucze do uratowania jedności największego i najbardziej zróżnicowanego polskiego województwa - Mazowsza. Prezydent RP Lech Kaczyński wezwał w Radomiu do wydzielenia Warszawy i jej metropolitalnego otoczenia z województwa mazowieckiego, bo szybko rozwijająca się stolica zawyża średnią dochodów i przez nią całe województwo może zostać uznane za zbyt zamożne, aby zachować prawo do dużych funduszy unijnych (w zamian uzyskałoby dostęp do innych i mniejszych, z których czerpią bogate regiony zachodniej Europy). Jednak w rzeczywistości podział przyniósłby katastrofę wszystkim.
Na uratowanie istotnych pieniędzy dla niepodzielonego Mazowsza jest szansa - zasady unijne na lata 2014 -2020 mogą być, pod warunkiem umiejętnych starań polskiego rządu i polskich europosłów, poprawione w stosunku do zasad obecnej perspektywy finansowej 2007 -2013. Podział województwa spowodowałby nieuchronny koniec wysokiego europejskiego finansowania dla Warszawy wraz z pierścieniem sąsiednich miast i gmin od Piaseczna na południu po Legionowo na północy i od Grodziska Mazowieckiego na zachodzie po Otwock na wschodzie - dla całego obszaru, który prezydent Kaczyński proponuje zamienić w nowe województwo stołeczne.
Odcięcie liczącej trzy miliony mieszkańców metropolii warszawskiej od wielkich funduszy europejskich, przeznaczonych na rozwój społeczny i gospodarczy regionów i zapewnienie cywilizacyjnej spójności Unii, byłoby ciężką stratą dla całej Polski. Gdyby się to stało już w latach 2007 -2013, kraj utraciłby pięć miliardów euro. Zwolnione pieniądze nie przeszłyby do innych części Mazowsza ani w ogóle Polski, lecz prawdopodobnie na Bałkany, do najbiedniejszych części całej UE.
W ciągu następnych pięciu lat naszego członkostwa powinniśmy doprowadzić do zniesienia ograniczeń w zatrudnianiu Polaków
Mazowsze pozbawione metropolii stałoby się jednym z województw najmniejszych liczbą mieszkańców i potencjałem gospodarczym. Proporcjonalnie zmniejszone środki unijne nie wyrównałyby Mazowszanom przecięcia naturalnych związków z Warszawą i możliwości korzystania z jej zasobów. Polska musi zadbać o takie reguły, aby funduszy rozwojowych i spójnościowych nie utraciła żadna część kraju - ani na Mazowszu, ani na Śląsku, Dolnym Śląsku, w Wielkopolsce, na Pomorzu czy w innych regionach.
Swoboda - to kolejny priorytet Polski w Unii. Swoboda albo wolność, ale to drugie pojęcie kojarzy się bardziej z niepodległością i demokracją, które zapewniliśmy sobie wcześniej. Teraz musimy dokończyć proces zdobywania pełnych swobód indywidualnych dla Polaków na całym terytorium Unii Europejskiej. Bariery i nierówności nie zostały jeszcze usunięte zwłaszcza w gospodarce - swobodach ekonomicznych.
Celem Polski powinno być usunięcie ostatnich przeszkód. Zadanie krótkoterminowe to przyspieszenie wygasania ograniczeń w zatrudnianiu się obywateli RP, które wciąż trwają w Niemczech i wielu innych państwach UE. Zadanie długoterminowe - przyjęcie przez Unię jednolitych lub tak zharmonizowanych standardów w dziedzinie wszelkich usług, od najprostszych po najbardziej zaawansowane, aby Polacy mogli wykonywać je poza krajem nie mniej swobodnie niż w kraju. Korzystne dla wszystkich państw i społeczeństw Unii byłoby ostateczne dokończenie budowy wspólnego rynku.
Solidarność - to trzeci priorytet. Według ideałów cywilizacji europejskiej, solidarność powinna być nieodłączna od wolności i swobód. Dziś i w bliskiej przyszłości Polska musi zwłaszcza strzec zasady wspólnej walki z kryzysem gospodarczym i protekcjonizmem, czyli stopniowym demontażem Unii. Potrzebujemy aktywnego udziału UE w stabilizacji wartości złotówki na drodze do przyjęcia euro - to już teraz da nam wizerunek kraju położonego poza strefą globalnej niestabilności finansowej i poza zasięgiem spekulantów. W kryzysie solidarność bywa najbardziej zagrożona, ale Polska może wnosić więcej solidarności do Europy - jak zawsze w historii.
Bezpieczeństwo - to po czwarte, chociaż francuskie powiedzenie, wyrosłe z doświadczeń wielu wieków losów Francji w centrum wydarzeń europejskich i światowych, brzmi "bezpieczeństwo przede wszystkim!". Wspólna polityka zagraniczna i bezpieczeństwa UE zaczęła z istotnym polskim wkładem nabierać realnej wagi wobec Rosji, Ukrainy, Białorusi i innych państw wschodniej Europy. To wzmacnia szansę także na wspólne bezpieczeństwo energetyczne, które właśnie zaczęło być doceniane w większości krajów unijnych - polski rząd i europosłowie muszą kuć żelazo, póki gorące.
Po podjętej już wstępnie decyzji o europejskim dofinansowaniu budowy gazoportu w Świnoujściu, gazociągów do Polski z Norwegii przez Danię i z Turcji przez Bałkany do Austrii, oraz elektrowni wiatrowych na Bałtyku, nadchodzi pora na wielkie unijne inwestycje w czystą energetykę węglową i atomową. Z bezpieczeństwem blisko związana jest również sprawa rozszerzania UE, prawdopodobnie najtrudniejsza ze wszystkich. Polska musi dbać, aby z listy kierunków nie wypadł strategiczny dla nas, a budzący największe opory na Zachodzie kierunek wschodni. Tak aby Polska nie była krajem "granicznym", a tym bardziej "frontowym" Unii Europejskiej - podobnie jak sojuszu atlantyckiego.
Awans - to priorytet piąty, na tej skrótowej liście ostatni, ale nie najmniejszy. Awans Polski w stosunkach międzynarodowych i udział w globalnym procesie decyzyjnym. Umocnienie się wewnątrz Unii, a poprzez Unię - w całej Europie i świecie, z NATO włącznie. Mimo że dziś nie weszliśmy do G20, mamy przynajmniej wpływ na kształtowanie wspólnego stanowiska Unii Europejskiej, która na tym i innych globalnych forach jest największą potęgą gospodarczą i liczy się w wielu innych dziedzinach.
Polski polityk może już za kilka miesięcy - na początku nowej kadencji władz unijnych - zostać przewodniczącym Parlamentu Europejskiego, lub wysokim przedstawicielem UE do spraw wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa (a jeżeli traktat reformujący, czyli traktat z Lizbony wejdzie w życie - wysokim przedstawicielem do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa), albo wiceprzewodniczącym Komisji Europejskiej odpowiedzialnym za finanse i gospodarkę.
Podczas następnych kadencji władz unijnych w realistycznym polskim zasięgu powinno znaleźć się stanowisko przewodniczącego Komisji lub (w przypadku wejścia w życie traktatu z Lizbony) przewodniczącego Rady Europejskiej. Ten drugi będzie nieformalnie, ale powszechnie uważany w świecie za prezydenta Unii Europejskiej lub - jeszcze krócej - prezydenta Europy.
Tekst traktatu reformującego w uniwersalnym języku angielskim, języku francuskim i wielu innych językach europejskich (chociaż nie w języku polskim) używa słowa, które oznacza jednocześnie "przewodniczącego" i "prezydenta". To więcej niż dobór nazwy, to wybór silnej władzy.
Ukoronowaniem polskich przemian, politycznego i gospodarczego powrotu do Zachodu od 1989 roku, będzie, jeśli w roku na przykład 2019 tę silną władzę obejmie Polak z mandatu pół miliarda lub więcej obywateli Unii Europejskiej - supermocarstwa.
***
Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, przewodniczący Komisji Strategii Rozwoju Regionalnego w sejmiku województwa mazowieckiego, politolog i amerykanista, były dyrektor w MSZ i MON, ukończył uniwersytety Georgetown i Johns Hopkins w Waszyngtonie
W Strasburgu i Brukseli znaleźć można finansowe klucze do uratowania jedności największego i najbardziej zróżnicowanego polskiego województwa - Mazowsza. Prezydent RP Lech Kaczyński wezwał w Radomiu do wydzielenia Warszawy i jej metropolitalnego otoczenia z województwa mazowieckiego, bo szybko rozwijająca się stolica zawyża średnią dochodów i przez nią całe województwo może zostać uznane za zbyt zamożne, aby zachować prawo do dużych funduszy unijnych (w zamian uzyskałoby dostęp do innych i mniejszych, z których czerpią bogate regiony zachodniej Europy). Jednak w rzeczywistości podział przyniósłby katastrofę wszystkim.
Na uratowanie istotnych pieniędzy dla niepodzielonego Mazowsza jest szansa - zasady unijne na lata 2014 -2020 mogą być, pod warunkiem umiejętnych starań polskiego rządu i polskich europosłów, poprawione w stosunku do zasad obecnej perspektywy finansowej 2007 -2013. Podział województwa spowodowałby nieuchronny koniec wysokiego europejskiego finansowania dla Warszawy wraz z pierścieniem sąsiednich miast i gmin od Piaseczna na południu po Legionowo na północy i od Grodziska Mazowieckiego na zachodzie po Otwock na wschodzie - dla całego obszaru, który prezydent Kaczyński proponuje zamienić w nowe województwo stołeczne.
Odcięcie liczącej trzy miliony mieszkańców metropolii warszawskiej od wielkich funduszy europejskich, przeznaczonych na rozwój społeczny i gospodarczy regionów i zapewnienie cywilizacyjnej spójności Unii, byłoby ciężką stratą dla całej Polski. Gdyby się to stało już w latach 2007 -2013, kraj utraciłby pięć miliardów euro. Zwolnione pieniądze nie przeszłyby do innych części Mazowsza ani w ogóle Polski, lecz prawdopodobnie na Bałkany, do najbiedniejszych części całej UE.
W ciągu następnych pięciu lat naszego członkostwa powinniśmy doprowadzić do zniesienia ograniczeń w zatrudnianiu Polaków
Mazowsze pozbawione metropolii stałoby się jednym z województw najmniejszych liczbą mieszkańców i potencjałem gospodarczym. Proporcjonalnie zmniejszone środki unijne nie wyrównałyby Mazowszanom przecięcia naturalnych związków z Warszawą i możliwości korzystania z jej zasobów. Polska musi zadbać o takie reguły, aby funduszy rozwojowych i spójnościowych nie utraciła żadna część kraju - ani na Mazowszu, ani na Śląsku, Dolnym Śląsku, w Wielkopolsce, na Pomorzu czy w innych regionach.
Swoboda - to kolejny priorytet Polski w Unii. Swoboda albo wolność, ale to drugie pojęcie kojarzy się bardziej z niepodległością i demokracją, które zapewniliśmy sobie wcześniej. Teraz musimy dokończyć proces zdobywania pełnych swobód indywidualnych dla Polaków na całym terytorium Unii Europejskiej. Bariery i nierówności nie zostały jeszcze usunięte zwłaszcza w gospodarce - swobodach ekonomicznych.
Celem Polski powinno być usunięcie ostatnich przeszkód. Zadanie krótkoterminowe to przyspieszenie wygasania ograniczeń w zatrudnianiu się obywateli RP, które wciąż trwają w Niemczech i wielu innych państwach UE. Zadanie długoterminowe - przyjęcie przez Unię jednolitych lub tak zharmonizowanych standardów w dziedzinie wszelkich usług, od najprostszych po najbardziej zaawansowane, aby Polacy mogli wykonywać je poza krajem nie mniej swobodnie niż w kraju. Korzystne dla wszystkich państw i społeczeństw Unii byłoby ostateczne dokończenie budowy wspólnego rynku.
Solidarność - to trzeci priorytet. Według ideałów cywilizacji europejskiej, solidarność powinna być nieodłączna od wolności i swobód. Dziś i w bliskiej przyszłości Polska musi zwłaszcza strzec zasady wspólnej walki z kryzysem gospodarczym i protekcjonizmem, czyli stopniowym demontażem Unii. Potrzebujemy aktywnego udziału UE w stabilizacji wartości złotówki na drodze do przyjęcia euro - to już teraz da nam wizerunek kraju położonego poza strefą globalnej niestabilności finansowej i poza zasięgiem spekulantów. W kryzysie solidarność bywa najbardziej zagrożona, ale Polska może wnosić więcej solidarności do Europy - jak zawsze w historii.
Bezpieczeństwo - to po czwarte, chociaż francuskie powiedzenie, wyrosłe z doświadczeń wielu wieków losów Francji w centrum wydarzeń europejskich i światowych, brzmi "bezpieczeństwo przede wszystkim!". Wspólna polityka zagraniczna i bezpieczeństwa UE zaczęła z istotnym polskim wkładem nabierać realnej wagi wobec Rosji, Ukrainy, Białorusi i innych państw wschodniej Europy. To wzmacnia szansę także na wspólne bezpieczeństwo energetyczne, które właśnie zaczęło być doceniane w większości krajów unijnych - polski rząd i europosłowie muszą kuć żelazo, póki gorące.
Po podjętej już wstępnie decyzji o europejskim dofinansowaniu budowy gazoportu w Świnoujściu, gazociągów do Polski z Norwegii przez Danię i z Turcji przez Bałkany do Austrii, oraz elektrowni wiatrowych na Bałtyku, nadchodzi pora na wielkie unijne inwestycje w czystą energetykę węglową i atomową. Z bezpieczeństwem blisko związana jest również sprawa rozszerzania UE, prawdopodobnie najtrudniejsza ze wszystkich. Polska musi dbać, aby z listy kierunków nie wypadł strategiczny dla nas, a budzący największe opory na Zachodzie kierunek wschodni. Tak aby Polska nie była krajem "granicznym", a tym bardziej "frontowym" Unii Europejskiej - podobnie jak sojuszu atlantyckiego.
Awans - to priorytet piąty, na tej skrótowej liście ostatni, ale nie najmniejszy. Awans Polski w stosunkach międzynarodowych i udział w globalnym procesie decyzyjnym. Umocnienie się wewnątrz Unii, a poprzez Unię - w całej Europie i świecie, z NATO włącznie. Mimo że dziś nie weszliśmy do G20, mamy przynajmniej wpływ na kształtowanie wspólnego stanowiska Unii Europejskiej, która na tym i innych globalnych forach jest największą potęgą gospodarczą i liczy się w wielu innych dziedzinach.
Polski polityk może już za kilka miesięcy - na początku nowej kadencji władz unijnych - zostać przewodniczącym Parlamentu Europejskiego, lub wysokim przedstawicielem UE do spraw wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa (a jeżeli traktat reformujący, czyli traktat z Lizbony wejdzie w życie - wysokim przedstawicielem do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa), albo wiceprzewodniczącym Komisji Europejskiej odpowiedzialnym za finanse i gospodarkę.
Podczas następnych kadencji władz unijnych w realistycznym polskim zasięgu powinno znaleźć się stanowisko przewodniczącego Komisji lub (w przypadku wejścia w życie traktatu z Lizbony) przewodniczącego Rady Europejskiej. Ten drugi będzie nieformalnie, ale powszechnie uważany w świecie za prezydenta Unii Europejskiej lub - jeszcze krócej - prezydenta Europy.
Tekst traktatu reformującego w uniwersalnym języku angielskim, języku francuskim i wielu innych językach europejskich (chociaż nie w języku polskim) używa słowa, które oznacza jednocześnie "przewodniczącego" i "prezydenta". To więcej niż dobór nazwy, to wybór silnej władzy.
Ukoronowaniem polskich przemian, politycznego i gospodarczego powrotu do Zachodu od 1989 roku, będzie, jeśli w roku na przykład 2019 tę silną władzę obejmie Polak z mandatu pół miliarda lub więcej obywateli Unii Europejskiej - supermocarstwa.
***
Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, przewodniczący Komisji Strategii Rozwoju Regionalnego w sejmiku województwa mazowieckiego, politolog i amerykanista, były dyrektor w MSZ i MON, ukończył uniwersytety Georgetown i Johns Hopkins w Waszyngtonie
Post został pochwalony 0 razy
|
|