 |
|
 |
|
manko
Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 7752
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 278 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany: Nie 21:14, 29 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Europa powinna opierać się na wartościach chrześcijańskich i związku państw narodowych
To nie jest próba reaktywacji ZCHN, ani nawet prowokacja w celu rozruszania niemrawego i leniwego towarzystwa. To jest próba racjonalnego, bezpiecznego i pozbawionego ideologii uporządkowania bałaganu myślowego jaki występuje w wielu napalonych na europejską integrację umysłach. Dziwnie brzmi zestawienie wartości chrześcijańskich i idei państwa narodowego z brakiem ideologii, ale w szaleństwie jest metoda. Mnie religia w żaden sposób nie dotyka, oczywiście mam na myśli dotyk wewnętrzny, bo zewnętrznie to nie bardzo mam wybór, wszędzie religii pełno. Nie tak dawno poważyłem się lizanie tematu zwanego absolutem i w tym kontekście wyraziłem swój banalny sąd, że cała ta nasza planeta i jej dorobek to tylko sesja terapeutyczna ludzkości, z której wszechświat nawet nie zauważył. Staram się w życiu być konsekwentny i właśnie konsekwencja nie pozwala mi o symbolach narodowych, przywiązaniu do kawałka ziemi, który czci się od pokoleń sądzić inaczej, niż sądzić z dystansem, nawet politowaniem. Inną konsekwencja nie pozwala mi z kolei nieustannie bujać w kosmosie, ponieważ od tego można zwariować.
Schodząc na ziemię należy się trzymać ziemskich możliwości i ziemskich ograniczeń przede wszystkim. W ramach tych ograniczeń gołym okiem widać, że ludzkość jako gatunek nie jest pożyteczną Bożą Krówką, nie jest pięknym motylkiem, czy nawet pracowitą mrówką. Ludzkość szuka łatwych rozwiązań kosztem innych gatunków, planety, na której żyje, a nawet wyżynaniem się wzajem i nie po to, żeby przetrwać, ale po to, żeby się zabawić, co jest cechą odrębną ludzkiego gatunku. Zakładając nawet, że liberalno-lewicowe marzenia, wyrażane przez wpływowych i ważnych, są tak szlachetne jak się je ukazuje i nie są próbą zbudowania monopolu gospodarczego oraz urawniłowki światopoglądowej, o co tych mędrców Europy bardzo podejrzewam, i tak mamy poważny problem. Problemem jest nasza natura, problemem jest nasz ludzki prymityw i brak wyciągania wniosków z przeszłości. Często sami siebie podsumowujemy rozmaitymi inwektywami, a to, że nie jesteśmy w stanie z gustem wyjść poza wenezuelski serial, a to że kupujemy szajs z Biedronki, że sąsiadowi trujemy psa, że na drodze chcemy się pozabijać, że za ropę jesteśmy gotowi poświęcić życie. Napisano o tym wszystkim tysiące tomów, ale niewielu chce je czytać, z kolei ci co czytają w zdecydowanej większości nie rozumieją słów powtarzanych do znudzenia. Nic szczególnie oryginalnego nie powiem, jeśli powiem, że ludzkość jest za głupia, aby pozostawiać ludzkości pełną swobodę wyboru i takie kwestie jak moralność, etyka, światopogląd do luźnej interpretacji.
Testowano na ludzkości rozmaite wynalazki z obszaru zarządzania ludzkością i dobrze się stało, że niewolnictwo, feudalizm, imperializm, czy komunizm, zeszły z topu. Coś tam jednak ludzkość zrozumiała i na przykład w Europie pierwszy raz mamy taką sytuację, że poza konfliktami lokalnymi, nie mieliśmy przez 65 lat kontynentalnego konfliktu zbrojnego, mimo że Europa była podzielana murem, czy jak kto woli żelazną kurtyną. Po całej ewolucji od niewolnictwa do kapitalizmu, praktycznie zatoczyliśmy koło i gdy się dobrze przyjrzeć jesteśmy w tym samym miejscu. Nadal mamy warstwy społeczne, nadal mamy przywileje dla warstw, tyle że to wszystko jest bardziej cywilizowane. Nie batoży się już niewolników, ale najniższe warstwy społeczne mają mało do gadania, przyjmują rozwiązania zaproponowane przez magnatów, dziś zwanych politykami, biznesmenami, mediami itd. Zdecydowanym novum jest to, że można się dość swobodnie przemieszczać między warstwami co kiedyś było marzeniem nie do przeskoczenia. Oczywiście istnieją takie narody jak Indie, gdzie kasty ciągle są dominującym podziałem w strukturze społecznej, rzecz jasna kamienuje się kobiety w państwach islamskich i wcale nie mają tam lepiej niż niewolnicy, ale to nigdy nie jest tak, że wszystkie kultury i narody idą w równym tempie ku nowemu. Generalnie i jeśli pod uwagę brać tak zwany cywilizowany zachód, to mamy starożytność z bardzo podobną do niewolniczej struktury z tym, że zamiast represji jest system niepisanych i pisanych przywilejów, do którego każdy przedstawiciel dowolnej warstwy może się dokopać.
Pewnie, że ci co na górze mają bliżej do immunitetów i świateł kamer, ale każdy jeśli tylko bardzo chce, ma możliwość dojść na szczyt, czego wcześniej doświadczyć nie mógł, albo cudu trzeba było, żeby rodząc się chłopem zostać szlachcicem. Piszę o tym dlatego, aby pokazać w jakim miejscu jesteśmy, a jesteśmy w starożytności, której poluzowaliśmy cugli i to oznacza, że tysiące lat poszukiwań złotego środka dla uporządkowania ludzkości, skończyło się w miejscu, z którego wyszliśmy. Co więcej powinniśmy być bogatsi o takie doświadczenie, że wszelkie rewolucyjne próby budowania „wspólnego k/raju” kończyło się tak jak się skończyło: Imperium Rzymskie, III Rzesza, czy ZSRR podpowiada jak. Jednak i w tym obszarze, jakim jest próba dominacji, niewiele się zmieniło. W tej chwili na świecie rządzą kraje o bardzo silnym kontekście narodowym: USA, Rosja, Chiny. We wszystkich krajach panuje przekonanie o wielkości narodu, przywiązanie do tradycji i olbrzymie poparcie dla tak zwanego silnego państwa, kosztem swobód obywatelskich. Jeśli komuś się wydaje, że do tej kolekcji nie pasuje USA, niech sobie wyobrazi, że to jedyny pośród cywilizowanych krajów, w którym wykonuje się kary śmierci, a policjant ma prawo rzucić kierowcę na glebę i nie musi przepraszać. W USA podobnie jak w Chinach i Rosji, albo jesteś ktoś, albo jesteś nikt. Jeśli jesteś nikt cicho siedzisz i czekasz co ci rzucą tamci na górze.
Kto tak bardzo przywiązany do „wspólnego k/raju”, niech spróbuje zaproponować Rosji, USA, Chinom, budowanie Unii Światowej. Każdy kraj odpowie nie ma sprawy, ale na naszych zasadach. Państwa narodowe, oparte niemal na starożytnym podziale społeczeństwa dominują na świecie. Można zbić ten zachwyt wielkością wymienionych państw, ale to nie jest kontrargument lecz geneza wielkości. Konsekwencja w budowaniu narodowego państwa utrzymała te mocarstwa w ryzach. Dość podać przykład Egiptu, Rzymu, czy Grecji, aby pokazać, że wielkość nie jest dana na zawsze. Silne i narodowe święci sukcesy, w przeszłości i obecnie. Z drugiej strony mamy rozpaczliwe próby budowania „jednego wielkiego dla wszystkich”. Jak dotąd mieliśmy kilka takich prób i wszystkie opierały się na gwałcie, no i oczywiście dominacji konkretnego państwa. Pozostawiam już Rzym, bo to trochę inna bajka, ale wcale nie taka różna od bardziej współczesnych prób zdominowania kontynentu. Francja odpowiada za ambicje napoleońskie w całości oparte na gwałcie, choć w założeniu niosące nowe wartości Europie. Niemcy za III Rzeszę, w planie nic innego jak zbudowanie idealnego ładu i potęgi na Ziemi, z nadludźmi rozmieszczonymi na europejskim kontynencie i w perspektywie na wszystkich. Rosja próbowała komunizmem doprowadzić do takiego stanu, że wszyscy będą równi w prześladowaniach przez władzę pochodzącą z ludu. Padło wszystko i padło z dwóch powodów, wszystkie te potężne rewolucje zlekceważyły takie żywioły jak: „państwo narodowe” i „religia”. Nie w tym rzecz, że nie kierowały się nacjonalizmem, wręcz przeciwnie, rzecz w tym, że usiłowały zmienić nacjonalizm na uszczęśliwianie innych narodów, które ze swego dorobku nie były skłonne rezygnować.
Teoretycznie nie pasują do tego zestawu Niemcy hitlerowskie, wszak to najbardziej dobitny przykład państwa narodowego, tolerującego tylko własną nację. Otóż nie bardzo tak jest, trzeba pamiętać, że Hitler do rasy nordyckiej i jedynie słusznej dorzucił „rzymski profil”, Franków z Vichy najszlachetniejszą rasę azjatycką, czyli samurajów z Japonii, chciał porozumienia z Anglosasami, a nawet doszukał się szlachetnej rasy u słowian zachodnich. Hitler wbrew pozorom usiłował, przynajmniej na wstępie szaleństwa, zbudować wielokulturową i wielonarodową III Rzeszę z dominacją Niemiec. Nie udało się Hitlerowi, bo nikomu się nie udało zbudować wspólnoty kontynentalnej i to przy użyciu terroru, nie dobrowolnego poddania się ujednoliconej wizji dla ludzkości, nikomu z wyjątkiem jednych jedynych, o których za chwilę. Repliką dla takiego postrzegania będzie argument, że właśnie terror jest przyczyną tego, że nie doszło do wspólnoty, ze to terror rodzi nacjonalizmy, a wolność buduje wspólnotę. Gdyby to była prawda, to po roku 1989 na fali zerwania z terrorem komunistycznym nie rozpadłaby się na narodowe części: Jugosławia, Czechosłowacja i ZSRR i jedynym procesem zjednoczenia nie byliby Niemcy, ale i tam mieliśmy i mamy niewiele miłości i pojednania, a zdecydowanie więcej wzajemnych wyrzutów. Historia ludzkości uczy, że nigdy nie udało się zbudować trwałej wspólnoty ponadnarodowej, a jeśli już, to było to efektem gwałtu i terroru jednego narodu nad innymi, co przynosiło skutek na dłuższy lub krótszy okres. Tak oto powstaje pierwsze poważne pytanie dla Europy. Dlaczego tym razem miałoby się udać zbić mieszkańców całego kontynentu w jedną ujednoliconą, pozbawioną narodowych instynktów masę? W dodatku miałoby się to udać bez terroru i jak się marzy liberałom z lewicowcami, bez religii. Dobry pretekst, aby wrócić do tych jedynych co im się nie tylko w Europie udało i nie jest to wielka zagadka o kogo chodzi. Chodzi oczywiście o Kościół Katolicki, jedyni którym się udało i trwają. Nie ma w Europie i na świcie większej wspólnoty, która w tej chwili działa na zasadzie dobrowolności udziału i mówię to z pełną odpowiedzialnością, ponieważ te wszystkie lęki przed krzyżem i inne zagrożenia stosami, mnie po prostu śmieszą.
Dlaczego udało się Kościołowi Katolickiemu zbudować wspólnotę i to wspólnotę polityczną? Odpowiedź banalna: religia i państwo narodowe. Kościół Katolicki jako pierwszy wpadł na genialną myśl, żeby ludzkością zrządzać przy pomocy religii, co jest mocarnym spoiwem, ale nie burzyć, wręcz wzmacniać państwa narodowe. Czy ktoś pamięta, albo jest w stanie przytoczyć jakikolwiek dokument lub wypowiedź pochodzącą z Watykanu, która głosi, że pora zerwać z państwem narodowym i zbudować jedno wielkie państwo kościelne? Nic podobnego nigdy się nie zdarzyło i dzięki temu zbudowano państwo kościelne. Nawet Jan Paweł II, który namawiał Polaków na UE, podkreślał, że do UE tak, ale po to by Polska rosła w siłę. Kościół Katolicki jest najwierniejszym sojusznikiem państwa narodowego, europejska prawica to wszelkiego typu ruchy chrześcijańskie, a głownie katolickie, chociaż jest oczywiście protestancki i ewangelicki odłam dość mocno reprezentowany, jednak do siły Kościoła Katolickiego nie da się porównać. Kościół Katolicki dokonał cudu nie dzięki Panu Bogu, ale dzięki religii, która nie walczy z państwem narodowym, co więcej jest tego państwa oparciem. Poszanowanie odrębności, po to, żeby wciągnąć do wspólnoty. Niech mi ktoś powie, że to nie jest genialny, szatański plan, Pan Bóg by na to nie wpadł. Jedyni zwycięzcy trwają w tym sukcesie ponad 100 lat i pewnie to nie jest żelazny argument za tym, aby świata nie zmieniać na nowych zasadach, ale na pewno jest powód do postawienia drugiego pytania wspólnej Europie. Jeśli nie religia ma być spoiwem, to co? Poszanowanie praw, mniejszości i inne takie sranie w banię? To jest oferta dla wybranych, dla myślących 5%, nie dla mas.
Mówi się, że idea wspólnej Europy to idea rewolucyjna i z tym się mogę zgodzić, ponieważ założenia w ramach tej idei są więcej niż karkołomne. Oto pierwszy raz w historii ludzkości ma się udać zbudowanie wspólnoty bez terroru, która to wspólnota zniesie państwo narodowe i religię. Trzy niesamowicie fantazyjne założenia: bez terroru, bez narodów, bez religii. Założymy, że element pierwszy jest do przeskoczenia, ponieważ to jedyny element, który się jakoś tam realizuje. Do UE raczej nie wchodzi się pod pistoletem lecz ochoczo po dopłaty, które należałoby wziąć w cudzysłów. Natomiast dwa kolejne elementy to odwieczna wojna między krajami członkowskimi i tu nie posunęliśmy się na krok, a nawet zwolennicy integracji cofnęli się o epokę, odrzucając Traktat Konstytucyjny. Projekt wspólnej Europy według wyobrażeń lewicowo-liberalnych ma poradzić sobie z państwem narodowym i religią, a w to miejsce wchodzą nowe wartości: hulaj dusza czyśćca nie ma oraz wszyscy jesteśmy jedna rodzina Polak czy Niemiec chłopak czy dziewczyna. Czyste szaleństwo, które musi się zakończyć mordobiciem i to przynajmniej z kliku powodów. Ludzkość na poziomie wenezuelskiego serialu musi być trzymana w ryzach i proszę mi naiwnie nie rzucać pomysłów typu „świecka edukacja”, bo to już po Anglii widać, że nauki o seksie przyniosły najwyższy odsetek dzieci zachodzących w ciążę.
Znacznie skuteczniejszy jest prostacki mechanizm społeczny i religijny w katolickiej Polsce. Grzechem jest dotykać siusiaka przed ślubem, a panna z brzuchem to wstyd na całą wieś. Zacofane lecz skuteczne, a to tylko skromny przykład na skuteczność religii w procesie kontroli społecznej. Ludzkość nie zna prawa, ale 10 przykazań zna prawie każdy. Nie zabijaj na bo pójdziesz pod sąd, ale nie tylko ziemski, pójdziesz pod sąd Boży. Żadnej organizacji z ambicjami kontroli społecznej nie uda się zdyscyplinować takiej armii ludzi jak KK dyscyplinuje co niedzielę. Ci wierni przychodzą dobrowolnie i jeszcze płacą za duchową posługę. Gdy ludzkość sprzeciwi się nauce kościoła, musi przyjść do konfesjonału, grzecznie się wyspowiadać i przeprosić instytucję, której przedstawicielem jest sam Pan Bóg, nie jakiś tam marny urzędnik. Przy wszystkich wadach, patologiach i chorych ambicjach Kościoła Katolickiego, jestem więcej niż pewien, że ten precyzyjny mechanizm kontroli społecznej wielokrotnie uratował nas przed rzezią, choć sam się dopuszczał linczu. Ludzie w swej przerażającej masie są „prości” i potrzebują prostych instrumentów nadzoru. Nieodłącznym elementem nadzoru jest strach i to nie tylko ten ziemski, ale ten strach piekielny. Jeśli będę zły dostanę 15 lat za karatami i piekielne męki po życiu. Nie opłaca się być złym. No właśnie żaden strach nie jest wystarczająco silny, aby niwelować ludzkie instynkty, natomiast strach połączony z profitem, to już złota recepta na ludzkość. Religia jest błogosławionym i niezastąpionym instrumentem kontroli społecznej, nie ma lepszego. Katolicki kij i marchewka działa 2000 lat.
Mimo tego stażu, chrześcijaństwo jest najnowocześniejszą ze wszystkich wielkich religii powiązanych z polityką. Nie jest to religia fanatyków i ciemnogrodu, chociaż doskonale zdaję sobie sprawę, że nie zabraknie głosów dowcipnych i pełnych oburzenia, ale jeśli ktoś zada sobie trud rzeczowego porównania Kościoła Katolickiego, choćby z islamem czy judaizmem, to naprawdę zobaczy, że katolicyzm to religia nowoczesna i w tej chwili nie widzę nic lepszego, aby nad masami zapanować. Jeśli ma się udać budowa Europy, która ma wspólne cele, religia jest nieodzownym fundamentem tej budowy. Nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić, co by się stało, gdyby nagle zwolnić ludzkości hamulec strachu przed sądem Bożym, to musiałoby się skończyć rzezią. Lewicowo-liberalne mrzonki o laickiej Europie, na tym etapie świadomości zbiorowej, to głupota i brak wyobraźni. Drugim szaleństwem jest walka z państwem narodowym i to jest jeszcze bardziej dobitne niż walka z religią. Narodowość w UE to jak powitanie, z tym się wchodzi na posiedzenia i z tym wychodzi, a jak się nie wyjdzie z niczym konkretnym to nie ma po co do narodu wracać. Wszelkie ustalenia poczynając od składu osobowego władzy, kończąc na rozwiązaniach gospodarczych i politycznych to walka o jak najlepszą pozycję dla konkretnego narodu. Cała ta otoczka wspólnych hymnów i prezydentów to fasada dla zakulisowych narodowych gier.
Ale. Ale najciekawsze jest to, że silne państwa narodowe jak Francja i Niemcy, są głównymi silnikami idei wspólnotowej i ponadnarodowej. Niemcy narodowi byli zawsze, Francja to jest może i laicka, ale na pewnie nie bezpaństwowa, tam poczucie dumy narodowej bywa wręcz histeryczne. Nagminnym jest wręcz udawanie przez Francuzów, że nie znają angielskiego. We Francji mówi się po francusku. Czy to coś komuś przypomina? Wyjście z pozycji silnego państwa narodowego, głoszącego powszechną sprawiedliwość, pokój i światłość otwartego umysłu, pokonującego ciemnotę religii? Tak, wszystko to przypomina kolejne porażki totalitarnych patentów i zanim niecierpliwi polecą po argument jaką to jest głupotą porównywać ZSRR i III Rzeszę z Unią Europejską, pragnę zapewnić, że ja jedynie porównuję skompromitowaną recepturę, nie metody leczenia. Nie porównuję metod, bo te są rzeczywiście i dzięki Bogu skrajnie różne, ale porównuje absurdalnie sformułowane złożenia w dochodzeniu do abstrakcyjnego celu. Dobrze zorganizowane państwo narodowe, a to rozumiem jako wspólnotę dbająca o swój dom, nie lidera w opasce na ramieniu, który ma ochotę wyrżnąć sąsiadów, wsparte przez umiarkowaną religię, to jak do tej pory najlepsza recepta na sukces wspólnoty. Niewyobrażalny jest mój strach przed rewolucyjnym burzeniem tego porządku, ponieważ to się nigdy dotąd nie udało i zawsze kończyło się rzezią. Boję się nie tyle nowego, co można mi zarzucić, ale powtórki z przeszłości. Z polskimi lokalnymi politykami i biskupami doskonale sobie poradzę, znam tych przeciwników na pamięć i żadnego lęku przed nimi nie czuję, nie są w stanie mi przeszkodzić w czymkolwiek.
Kolektywnej, scentralizowanej władzy europejskiej idącej z narodowego nadania w kierunku bezideowej urawniłowki, pozbawionej tak doskonałego narzędzia kontroli społecznej jakim jest religia, boję się strasznie. Mnie to nie pachnie rajem na ziemi i światłością otwartych umysłów, ponieważ znam na pamięć z ponuro powtarzającej się historii jak wielka jest różnica między szlachetnym założeniem „każdemu nadczłowiekowi równość, wolność i braterstwo według potrzeb”, a praktycznie wprowadzonym w życie drutem kolczastym. Boję się śmiertelnie ludzi, którzy przychodzą ze złotymi receptami na życie, chociaż życie od tych recept przynajmniej kilka razy ledwo złapało oddech po długiej reanimacji. Dla Europy rozwiązanie jest jedno – chrześcijańskie państwa narodowe. Mało to nowoczesna, ale bezpieczna i jak dla mnie kompletnie nieszkodliwa gwarancja spokoju i rozwoju. Rozwoju dlatego, że elementarnym warunkiem rozwoju jest konkurencja, a o tej nie ma mowy w ramach urawniłowki. Dla zaniepokojonych tym uwstecznieniem ludzkości, jeszcze małą informacja.
Rozwój to również naśladownictwo lepszych i jeśli się okaże, że laickiej Francji, czy nawet równie zdystansowanym do religii Czechom manna spłynie z nieba, to Polak potrafi i szybko podrobi ten przepis na ziemski raj. Być może się mylę w tej ocenie, ale przed wskoczeniem na głowę do nieznanej wody, właśnie głowa mnie powstrzymuje. Chciałbym zobaczyć to wielkie dzieło w mniejszej sprawdzonej skali. Poczekam, aż się jakiemuś narodowemu państwu uda zbudować bezideową ponadnarodową wspólnotę wiecznej szczęśliwości. Jak dotąd najdalej w tym poszła Holandia i zdaje się, że obudziła się dopiero przy tym jak nastroje społeczne odreagowały poparciem dla radykalnej, faszyzującej prawicy. Druga w kolejce jest Francja, która jeszcze śpi, ale niegdysiejsi mieszkańcy francuskich koloni obecnie zasilający emigranckie dzielnice (getta) dają „popalić”. Wyposażenie ułomnej ludzkości w: hulaj dusza czyśćca nie ma oraz wszyscy jesteśmy jedna równa rodzina, to najkrótsza droga do piekła, nie raju na ziemi. Kto to piekło chce rozpętać, albo nie zna historii ludzkości i nie ma pojęcia co robi, albo zna historię ludzkości i doskonale wie po co to robi – słabi muszą odpaść i zwolnić przestrzeń życiową.
Autor: MatkaKurka, [link widoczny dla zalogowanych]
Rzadko zdarza mi się cytować inne artykuły, dostępne w sieci. Tym razem chciałbym przedstawić ciekawe i niestandardowe spojrzenie na problem integracji europejskiej Polski i zagrożenia z tym związane.
Nie muszę dodawać, że podzielam większość obserwacji socjologicznych MatkiKurki...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez manko dnia Nie 21:30, 29 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|