 |
|
 |
|
DAK
Dołączył: 26 Maj 2008
Posty: 1708
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 232 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Mazowsze
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany: Wto 17:23, 29 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
kszzzz napisał: | Rodzic karając dziecko, czy też "przemawiając mu do rozsądku" powinien się kierować rozumem i wyczuciem, a sędzia orzekający o ewentualnej winie rodzica (o ile dojdzie do jakiegoś procesu) tym samym! |
Ale tu jest problem skuteczności takiego klapsa, o usprawiedliwieniu którego miałby rozstrzygać sąd. Klaps zadany dziecku jako ostateczne ostrzeżenie nie zadziała wówczas jako ostrzeżenie, ale dziecko odczuje go tylko jako niesprawiedliwość i wielką krzywdę, zadaną na dodatek przez kogoś, kto dla niego powinien być autorytetem, by nie stała mu się jeszcze większa krzywda.
Cała dyskusja o klapsach jest wg mnie jałowa, gdy nie przygotowuje się ludzi do roli rodziców i wychowawców. Problem nie jest w zakazie dawania klapsów, tylko w umiejętności stosowania wszystkich innych bardzo skomplikowanych, bo piekielnie różnorodnych mechanizmów wychowawczych. A o tym nie słyszę. Jest tylko - idźcie i rozmnażajcie się.
Dziecko to nie maszyna, do której można napisać instrukcję obsługi. Jako belfer od 30 lat wiem, że nie ma takiego przepisu. Mało tego te podręcznikowe zasady sztywno stosowane dają opłakane rezultaty - najgorzej wychowane jakie spotkałam to dzieci psychologów i pedagogów.
Wszystkie dzieciaki musiałam rozgryzać indywidualnie, to co jednemu pomagało, innemu mogło bardzo zaszkodzić. Kara, nagroda to indywidualne narzędzia nie tylko do konkretnej osoby, ale także konkretnej sytuacji. Pamiętam jak 20 lat temu miałam takie "paskudne stworzenie", którego największym celem było dokuczyć wszystkim - kolegom, nauczycielom i nie pomagały prośby, groźby, a po pouczających sesjach z psychologiem po wyjściu robił tylko gest Kozakiewicza. Nie było wyjścia, wzięłam delikwenta na zaplecze, za kołnierz podniosłam do góry i zagroziłam, że jak jeszcze raz, to nie wiem, czy się w lustrze rozpozna. Po czym postawiłam na ziemię i spokojnie powiedziałam, że o tym co tu zaszło wie tylko on i ja i jak będzie się zachowywał w porządku, to będzie między nami sztama, będzie miał we mnie obrońcę. On w życiu nie znał innych metod jak przemoc, z tym że też nigdy nikt nie obdarzył go ociupinką zaufania i potrzebą odpowiedzialności. Ale same tylko dobre zachowania odbierał jako mięczactwo, dlatego psychologiczne gadki traktował jak pitolenie frajerów, nad którymi on mógł być górą. Przybiliśmy piątkę, pozwoliłam mu ochłonąć, po czym wręczyłam zlewki do łapy, że niby mi pomagał. Był do mnie potem cały czas w porządku, przychodził pomagać sprzątać zaplecze.
Czy wyobrażacie sobie bym mogła sobie na to pozwolić w tych czasach. Stanowczo nie, wylądowałabym na ławie oskarżonych, albo co najmniej postawiliby mnie przed Komisją Dyscyplinarną.
Bo przecież nie zniżyłabym się do tego by przed tym dzieciakiem zaprzeczać, to dopiero byłoby niewychowawcze!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|